Walczyli z Lewandowskim w Lidze Mistrzów, dziś podnoszą się z kryzysu

Choć klubowi Malaga CF daleko do najlepszych hiszpańskich drużyn, stadion La Rosaleda słynie z absolutnie czołowej w skali kraju atmosfery. Teraz rozgrywane są na nim mecze drugoligowe, ale nieco ponad dekadę temu gościł tam futbol na najwyższym poziomie – także z polskimi wątkami.

Polscy piłkarze napisali historię

W kwietniu 2013 r. Malaga była kilka minut od półfinału Ligi Mistrzów – i to w swoim debiucie w tych elitarnych rozgrywkach. W poprzednim sezonie wspierany wówczas hojnie przez katarskiego inwestora klub zajął premiowane awansem do LM czwarte miejsce w lidze hiszpańskiej. Była to niespodzianka, ale na pewno nie wielka sensacja. Rok wcześniej na Costa del Sol trafiło wiele gwiazd, na czele z Holendrem Ruudem van Nisterlooyem, byłym napastnikiem Manchesteru United i Realu Madryt.

W sezonie 2012/13 w ćwierćfinale Ligi Mistrzów Malaga mierzyła się z Borussią Dortmund, czyli z… Robertem Lewandowskim, Jakubem Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem w składzie. Pierwszy mecz, rozgrywany na Estadio La Rosaleda, zakończył się remisem 1:1. Przed rewanżem faworytem była niemiecka drużyna. Prowadzenie niespodziewanie objęła jednak Malaga.

Przed przerwą Lewandowski strzelił gola wyrównującego, ale w drugiej połowie, gdy polscy kibice czekali na gola Borussii, bramkę zdobyli Hiszpanie. Obowiązywała wtedy jeszcze zasada goli strzelonych na wyjeździe, więc nawet wynik 2:2 dawałby awans Maladze. Do 90. minuty hiszpańska drużyna miała nie tylko premiujący ją wynik, ale nawet mały margines błędu.

Jednak w doliczonym czasie Borussia najpierw strzeliła gola wyrównującego, a dwie minuty później, w ostatniej akcji meczu, wcisnęła zwycięską bramkę. Dosłownie wcisnęła – obrońca gospodarzy, Felipe Santana, dołożył stopę do kręcącej się na linii bramkowej piłki. Gdyby mecz odbywał się kilka lat później, już w erze VAR-u (systemu weryfikacji wideo), prawdopodobnie awansowałaby Malaga. Jak wykazały powtórki, strzelec gola znajdował się bowiem na spalonym.

Gdyby liniowy podniósł chorągiewkę, nie byłoby czterech goli „Lewego” w półfinale z Realem. Kibice Malagi do dziś gdybają, czy ich ulubieńcy, tak jak Borussia, ograliby „Królewskich”. A może poszliby za ciosem, pokonali w finale Bayern Monachium i sięgnęli po puchar? Tego się już jednak nie dowiemy.

Wielki kryzys i trzecia liga

Zamiast kolejnych wieczorów z Ligą Mistrzów, przyszły chude lata. Przez kilka sezonów Maladze udało się jeszcze utrzymać w hiszpańskiej elicie, choć już bez walki o czołowe lokaty. Przez klub przewinął się w tamtym okresie jedyny z jego dziejach Polak – Bartłomiej Pawłowski, ściągnięty do Andaluzji z łódzkiego Widzewa. Zaczął obiecująco, zdobył nawet bramkę. Do Segunda Division, czyli drugiej ligi, drużyna z Costa del Sol zleciała w sezonie 2017/18. I to zleciała z hukiem – zajmując ostatnią pozycję w stawce. Wydawało się jednak, że na zapleczu Primera Division długo nie zagrzeje miejsca. W sezonie 2018/19 była najpoważniejszym kandydatem do awansu. Skończyło się jednak na trzeciej lokacie i przegranych barażach.

W następnych latach Maladze wiodło się znacznie gorzej. Katarski inwestor przykręcił kurek z pieniędzmi, skład był regularnie osłabiany. Trzy kolejne sezony to trzy miejsca w drugiej dziesiątce tabeli, daleko od awansu. Aż wreszcie, w rozgrywkach 2022/23, kryzys osiągnął apogeum – Malaga spadła do trzeciej ligi. Pobyt na trzecim poziomie rozgrywkowym potrwał tylko rok. Awans rodził się jednak w bólach, a konkretnie w barażach.

W bieżącym sezonie Malaga znów gra w Segunda Division, które w międzyczasie zmieniło nazwę na LaLiga2. Drugi awans z rzędu, tym razem do elity, jest raczej mało prawdopodobny. Cel to spokojne utrzymanie i na razie ekipie z Estadio La Rosaleda idzie całkiem nieźle – zajmuje 14. pozycję, a spadają drużyny z miejsc 19-22. Brak gigantów pokroju Realu czy Barcelony w drugiej lidze rekompensują kibicom Malagi starcia z lokalnymi rywalami. Na zapleczu LaLiga zaroiło się bowiem od drużyn z Andaluzji. Grają tu: Almeria, Granada, Cadiz i Cordoba.  

Polscy kibice raczej nie skojarzą zbyt wielu piłkarzy z obecnego składu Malagi. Fanom ekstraklasy znajomo mogą zabrzmieć nazwiska, a właściwie nazwisko i pseudonim dwóch napastników tej drużyny: Baturina oraz Dioni. Chorwat i Hiszpan kilka lat temu byli w Lechu Poznań, jednak obaj rozegrali w nim zaledwie po kilka spotkań. Za największą gwiazdę drużyny uznawany jest zaledwie 17-letni Antonio Cordero. Zainteresowana nim ma być m.in. Barcelona. Za ulubieńca kibiców uchodzi Kevin Medina, chłopak z Malagi, wychowany w sąsiadującej ze stadionem dzielnicy La Trinidad.

Historia futbolu w Maladze

Klub o nazwie Malaga CF został założony w 1948 r., co nie oznacza, że wcześniej w mieście nie było drużyny piłkarskiej z prawdziwego zdarzenia. Już w 1903 r. swoje pierwsze mecze rozgrywał Malaga Football Club. Dziesięć lat później powstał kolejny zespół – Malagueño F. C. Obie ekipy przez wiele lat rywalizowały o miano numeru jeden w mieście. W 1933 r. doszło do fuzji tych drużyn, w wyniku której powstał Club Deportivo Malaga. Od 1941 r. zespół ten rozgrywał swoje domowe mecze na nowiutkim wówczas Estadio La Rosaleda.

Za rok powstania Malaga CF uznaje się 1948 r., ponieważ wtedy CD Malaga przejęło juniorski klub CD Santo Tomas, przekształcając go w swoje rezerwy – występujące pod nazwą Club Atlético Malagueño. W 1992 r. Club Deportivo popadł w tarapaty finansowe i został rozwiązany. CA Malagueño kontynuowało natomiast działalność. Rok później podjęto decyzję o zmianie jego pełnej nazwy na Malaga Club de Futbol S.A.D., czyli w skrócie Malaga CF.

Klub do dziś działa pod tą nazwą, a swoje domowe mecze wciąż rozgrywa na Estadio La Rosaleda. Obiekt położony jest w północnej części miasta, w dzielnicy La Rosaleda. Gruntowną przebudowę przeszedł przed mistrzostwami świata w 1982 r., w trakcie których rozegrano na nim trzy mecze. Pojemność tego stadionu to ok. 30 tysięcy widzów.

„Boquerones”, czyli sardele

Choć pod względem piłkarskim Maladze daleko obecnie do najlepszych hiszpańskich klubów, kibicowsko należy do ścisłej krajowej czołówki. Na Estadio La Rosaleda niemal na każdym meczu zasiada komplet publiczności. Stadion słynie z głośnego dopingu, co w Hiszpanii wcale nie jest oczywistością.

Miejscowa grupa ultrasów, czyli najbardziej zagorzałych kibiców, nosi nazwę Frente Bokeron. Działa od lat 80. i uznawana jest za jedną z najbardziej efektownych, choć jednocześnie najbardziej konfliktowych w całym kraju. „Boquerones”, czyli po polsku sardele, to przydomek odnoszący się do całego klubu. Piłkarze i fani Malagi nazywani bywają również „Blanquiazules” – od kolorów koszulek, które noszą, czyli białego i błękitnego.

Ceny biletów na większość drugoligowych meczów Malagi zaczynają się od mniej więcej 30 euro. Dostępne jest też zwiedzanie stadionu połączone z wizytą w klubowym muzeum. Po biało-błękitne pamiątki nie trzeba jechać aż na Estadio La Rosaleda – drugi oficjalny sklep Malaga CF działa w samym centrum miasta, niedaleko Plaza de la Merced.

Zobacz, z czego jeszcze słynie Malaga: